Każdy, kto prowadzi pasiekę z pewnością zmaga się z niedoborem czasu podczas pracy nad pozyskiwaniem miodu i pozostałych dóbr pszczelich. Zmechanizowanie pasieki prędzej czy później staje się nieuniknione, jeśli chcemy zwiększyć skalę działalności lub po prostu zyskać trochę czasu. Która z pasiecznych czynności jest najbardziej żmudną i czasochłonną? Odpowiecie: „odsklepianie przed wirowaniem”. Też jesteśmy tego zdania. Chcąc przyspieszyć ten proces sięgnijmy po jedno z rozwiązań dostępnych na rynku.
Ciężko o pracowników
Oczekiwania finansowe pracowników sezonowych w branży rolniczej stale rosną. Zbieranie owoców jest zajęciem, którym dorywczo para się sporo osób i tu nie jest trudno znaleźć chętnych do pracy i dodatkowego zarobku w tej dziedzinie. Co innego praca w pasiece.
Ta branża jest na tyle specyficzna, że niełatwo jest znaleźć kogoś do pomocy. Czasem zdarza się przestój w pracy, bo pogoda nie sprzyja. Innym razem jest potrzeba pracy od 16–18 godzin na dobę. Szczególnie w sezonie wysokim od maja do czerwca. W kombinezonie początkującym bywa gorąco nie do wytrzymania, a bez niego wiadomo – pszczoły nas nie oszczędzą. Nie jest więc dziwne, że mając wybór między pracą w pasiece a np. na plantacji truskawek, każdy pracownik sezonowy zdecyduje się na tę drugą opcję.
Nie jest łatwo znaleźć wartościowego pracownika i to za rozsądne wynagrodzenie. Prace pasieczne należy po prostu usprawniać. Tylko tak można osiągnąć wyższą efektywność. Takie modyfikacje sprawią przede wszystkim, że koszt uzyskania każdego słoika miodu będzie niższy.
Ręczne odsklepianie plastrów – zajęcie żmudne i nieefektywne
Zapytaliśmy zaprzyjaźnionego pszczelarza z kilkunastoletnim doświadczeniem o jego zapatrywania na mechaniczne usprawnienia w odsklepianiu.
Oto, co nam odpowiedział:
„Przez wiele lat, od czasu założenia pasieki, plastry odsklepiałem za pomocą tradycyjnego widelca. To metoda pewna – sprzęt się nie zepsuje, ewentualny brak prądu nie zaburzy ciągłości pracy. Jest to także metoda bezpieczna dla miodu.
Widelec nie jest podgrzewany do wysokich temperatur, co mogłoby ujemnie wpłynąć na właściwości prozdrowotne patoki. Ma jednak jedną, zasadnicza wadę – pochłania ogrom czasu. Tego zaś w prowadzeniu pasieki brakuje, zwłaszcza w drugiej połowie maja i w czerwcu.
To okres, w którym rozwój pszczelich rodzin jest najbardziej dynamiczny i następuje mocne skumulowanie prac. Odsklepianie widelcem oczywiście można wyćwiczyć i dojść w nim do biegłości. Każdy wykonuje tę czynność w swoim tempie, wiele zależy też od stopnia poszycia plastrów i ich wieku.
Pozwoliłem sobie ostatnio na pewien eksperyment. Co prawda od dwóch lat korzystam już z innego rozwiązania, więc na pewno wyszedłem nieco z wprawy. Jednak przy okazji majowego miodobrania, aby mieć punkt wyjścia do wyliczeń, postanowiłem zmierzyć stoperem, ile plastrów jestem w stanie ręcznie odsklepić w godzinę. Wynik wynosił ok. 40.
Oznacza to, że w ciągu zwykłego dnia pracy trwającego 6 roboczogodzin netto, poradziłbym sobie z 20–25 korpusami dziesięcioramkowymi. Resztę czasu trzeba by przeznaczyć na czynności takie jak wkładanie i wyjmowanie wsadu wirówki, przemieszczanie korpusów pełnych i odwirowanych, wylewanie patoki do odstojników, czyszczenie drobnego sprzętu.
W rzeczywistości w poprzednich sezonach w ciągu dnia z pomocą widelca zdarzało mi się odsklepiać 30–35 korpusów. Ale taka porcja pracy związana była niestety z zaangażowaniem od wczesnych godzin porannych często do późnej nocy. Na szczęście istnieją rozwiązania, które mogą przyspieszyć żmudne odsklepianie plastrów”
Opcja pierwsza - nakładka na stół z nożem parowym
To bardzo proste i stosunkowo tanie rozwiązanie. Urządzenie składa się z ramy nakładanej na stół do odsklepiania, noża podgrzewanego za pomocą wytwornicy pary i przesuwnego uchwytu na ramki. Uchwyt wykonany jest ze stali nierdzewnej, rama zaś z ocynkowanej stali.
Nóż podgrzewany jest taką samą wytwornicą pary, jaką wykorzystuje się do małych topiarek wosku. Woda przemieszcza się w układzie otwartym. Decydując się na zakup tego urządzenia, należy wykonać otwór w ścianie czy oknie pracowni mieszczący wąż, którym wydalana jest para.
Bez tego pracownia pasieczna bardzo szybko nam się nagrzeje, a wilgotność powietrza wzrośnie do 100%. Potem woda zacznie skraplać się na oknach i ścianach. Urządzenie nie ma silnika, jest proste i solidnie wykonane, więc w zasadzie bezawaryjne.
Niepodważalną zaletą tego rozwiązania jest właśnie prostota i łatwość w obsłudze. Nie trzeba odbywać szkoleń czy zastanawiać się nad tym, jak działa urządzenie. Wspomniany odsklepiacz jest też dość tani, chociaż doliczyć do niego należy kompatybilny z urządzeniem stół do odsklepiania ramek.
Element ścinający zasklep daje się w regulować za pomocą trzech pokręteł. Dzięki temu można użytkować tu zarówno ramki zwykłe jak i hoffmanowskie. Nóż podgrzewany jest do temperatury ponad 90°C, więc cięcie jest płynne, a liczba strzępków czy drobin woskowych, które trafiają na cedzidła, znikoma.
Odsklepiarka, podobnie jak każde inne urządzenie, ma też swoje wady. Regulacja płaszczyzny dokonywana jest poniekąd na wyczucie. Plastry ułożone w uchwycie zakrywają pokrętła i element tnący podczas odsklepiania, więc jedynie na podstawie cięcia można dokonywać korekt w ustawieniu noża.
Źle ustawiony nóż z kolei będzie wcinał się w listwy ramek lub nie docinał należycie zasklepu. W obu przypadkach efektywność pracy maleje. Urządzenie nie jest też do końca ergonomiczne. Przesuwanie ruchomego, nieułożyskowanego elementu w bok przez pierwsze godziny nie przysparza problemu. Jednak po kilku godzinach pracy zaczyna być odczuwalne pewne zmęczenie ciała tym skośnym ruchem. Należy także uważać, by nie dotknąć rozgrzanego noża. Konstrukcja maszyny co prawda ogranicza takie ryzyko, jednak w zamyśleniu czy przez rutynę może do tego dojść.
Praca z nakładanym nożem parowym jest o wiele szybsza niż z wykorzystaniem tradycyjnego widelca. Odsklepienie jednego dziesięcioramkowego korpusu zajmuje średnio 7–8 minut. To sprawia, że w ciągu godziny można odsklepić 7–8 korpusów, a w ciągu sześciu godzin 40–50 korpusów. Pracuje się więc dwukrotnie szybciej.
Każdy pszczelarz wie, ile warta jest godzina jego pracy. W przypadku jednej osoby może to być 100 zł, w przypadku innej – 20 zł. Wiemy też, ile płacimy naszym pracownikom. Kalkulację zwrotu inwestycji każdy musi wykonać we własnym zakresie, ale zakup tego jest z pewnością opcją wartą rozważenia.
Opcja druga - mechaniczna odsklepiarka z podgrzewanym ostrzem
To maszyna elektryczna wyposażona w dwa listwowe noże napędzane silnikiem. Ścinają one zasklep po obu stronach plastra. Są podgrzewane wodą do temperatury nie wyższej niż 70°C. Woda znajduje się w układzie zamkniętym, więc nie ma potrzeby wykonywania instalacji do odprowadzania pary czy regularnej kontroli stanu wody w wytwornicy.
Jest to jednak urządzenie dość duże, masywne, choć w porównaniu z innymi odsklepiarkami dostępnymi na rynku - niewielkie. Nie zajmuje więcej miejsca niż zwykły stół do odsklepiania. Można je zatem samemu przemieszczać.
Pod elementami tnącymi znajduje się zasobnik z cedzidłem, do którego trafiają odsklepiny. Miód można z niego odzyskać tak jak z tradycyjnego stołu do odsklepiania, przez zawór w najniższym jego punkcie. Jest wyposażone w wieszak z ociekaczem na odsklepione ramki.
Zaletą urządzenia jest dobra ergonomia pracy. Ruch odbywa się z góry na dół, więc przyciskając ramkę, wykorzystujemy ciężar ramienia. Ramka podnosi się dzięki prostemu mechanizmowi z przeciwwagą. Maszyna ta stanowi kompletną całość – nie ma potrzeby dokupywania jakichkolwiek innych urządzeń, działa autonomicznie.
Można ewentualnie dokupić do niej na przykład wytłaczarkę do odsklepin o wydajności 50 kg/h. Urządzenie to jest zaskakująco ciche i jego dyskretne odgłosy nie męczą nawet po kilkugodzinnym dniu pracy.
Konstrukcja urządzenia uniemożliwia kontakt dłoni z nagrzanym elementem tnącym. Regulacja jest precyzyjna, dokonuje się jej przy wykorzystaniu jednego klucza imbusowego. Dzięki dużemu zakresowi kontroli ta sama maszyna może być wykorzystana do odsklepiania różnych rodzajów ramek.
Aby odsklepianie różnych rozmiarów ramek było możliwe, należy dokupić dodatkowy zestaw noży, dopasowanych do wielkości innego rodzaju ramek.
Wadą omawianego rozwiązania z całą pewnością jest jego wysoka cena. Jakość wykonania, zastosowane rozwiązania i materiały sprawiają, że maszyna musi sporo kosztować. Nieco zbyt krótki jest też wieszak na ramki. Mieści się na nim 25 ramek, co w przypadku stosowania dużych radialnych modeli miodarek nie jest liczbą wystarczającą.
Szybkość działania to czynnik, który sprawia, że urządzeniem powinni zainteresować się głównie użytkownicy profesjonalni i półprofesjonalni. Już w pierwszym dniu pracy z maszyną naszemu znajomemu pszczelarzowi udało się odsklepić ramki z dziesięcioramkowego korpusu w czasie poniżej 3 minut.
To sprawia, że w ciągu godziny możliwe jest odsklepienie 20 korpusów a w ciągu 6 godzin pracy nawet 100–120 korpusów.
Zaopatrując się w ten sprzęt, można bardzo wydatnie podnieść efektywność odsklepiania. Inwestycja powinna też szybko się zwrócić.
Podsumowanie i podpowiedź naszego eksperta
Zaprezentowane wyżej rozwiązania uważam za godne uwagi. Odnosząc się do obu, chciałbym przy okazji coś podpowiedzieć. W pracy z tymi maszynami i tak potrzebny jest tradycyjny widelec do odsklepiania. Pszczoły obudowują ramki w taki sposób, że w niektórych z nich pojawią się obszary niemożliwe do odsklepienia mechanicznego.
Dlatego warto zaopatrzyć się w specjalny grzebień do ustawiania ramek po 9 w dziesięcioramkowym korpusie. To zmusi pszczoły do budowy głębszych komórek, z których zasklep będzie o wiele łatwiej ściąć jednym ruchem. Co więcej, w ten sposób wyeliminujemy jedną pustą uliczkę z korpusu, co pozwoli pszczołom złożyć w nim więcej zapasów.
Po odebraniu miodu z rzepaku zważyłem kilka korpusów przed miodobraniem. Ich masa oscylowała w granicach 15,1–16,4 kg. Waga opróżnionego korpusu ½ Dadant z 9 ramkami to z kolei zazwyczaj 3,7–3,9 kg (używam w większości korpusów styropianowych i o nich tu mowa).
Oznacza to, że w 9 plastrach mieści się średnio 12 kg miodu, a więc statystycznie 1 ramka to nieco ponad 1 słoik miodu o najczęściej spotykanej pojemności 0,9 l.
Zaprezentowane rozwiązania odsklepiania plastrów z miodem to tylko przykłady tego, w jaki sposób można usprawnić tę żmudną, pracochłonną część miodobrania związaną z przygotowaniem wsadu miodarki. Jest ich znacznie więcej.
Te jednak wydały mi się interesujące ze względu na odmienny sposób działania, a także przystępność. Sądzę, że każdy, kto ma choć 30–50 zasiedlonych uli, może rozważyć zakup któregoś z tych urządzeń. Jestem pewien, że to decyzja, której nie będzie żałował.