Relacja z II Konferencji „Szanse i wyzwania stojące przed organizacjami pszczelarskimi”

18 października 2024 r. na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie odbyła się druga konferencja pszczelarska pt. „Szanse i wyzwania stojące przed organizacjami pszczelarskimi”. Prezesi Wojewódzkich i Regionalnych Związków Pszczelarskich oraz stowarzyszeń (niezrzeszonych w PZP) mogli się spotkać po raz drugi na tego typu wydarzeniu, by omówić najważniejsze i najbardziej aktualne sprawy dotyczące branży.

Organizatorem konferencji była firma Łysoń wraz z fundacją Apikultura, a patronatem honorowym to wydarzenie objęli: Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Instytut Ogrodnictwa – Państwowy Instytut Badawczy w Puławach, Wojewoda Małopolski, Instytut Zootechniki – Państwowy Instytut Badawczy, Rektor Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie oraz Wydawnictwo Pasieka.

Spośród wielu znamienitych gości nie sposób pominąć Petera Kozmusa, wiceprezydenta Apimondii oraz Ralpha Büchlera, doświadczonego pszczelarza, naukowca, propagatora walki z warrozą bez chemii, współautora książki pt. „Letnie przerywanie czerwienia matki w walce z chorobami pszczół” – którzy również wygłosili wykłady podczas tegorocznej konferencji (organizatorzy zadbali o świetnej jakości tłumaczenie na żywo). O tematyce wystąpień i najważniejszych wnioskach napiszemy niżej, natomiast w tym miejscu warto wspomnieć o ogromnym wyróżnieniu, jakim było przyznanie Srebrnego Krzyża Zasługi Tomaszowi Łysoniowi oraz Rafałowi Krawczykowi, prezesom firmy Łysoń (drugi z wymienionych niestety nie mógł być obecny na konferencji). Odznaczenie państwowe zostało wręczone przez Krzysztofa Klęczara, Wojewodę Małopolskiego. Krzyż Zasługi to polskie odznaczenie państwowe przyznawane za zasługi dla państwa lub obywateli, przekraczające codzienne obowiązki i przynoszące znaczną korzyść społeczeństwu. Tomasz Łysoń został uhonorowany za zasługi dla rozwoju pszczelarstwa. Jak zauważył Wojewoda: „pszczelarstwo jest taką absolutnie wyjątkową gałęzią, ono łączy w sobie realną gałąź gospodarki, w której jako Polska wiedziemy prym i w której firma pana prezesa Łysonia wiedzie ten prym nie tylko w Polsce, ale i na świecie. W tym miejscu jako Wojewoda Małopolski, jako osoba mieszkająca na tym terenie jestem niezwykle dumny z tego, że mamy takich przedsiębiorców […]. Równie mocno cieszy mnie fakt, że nie spoczęliście na laurach, ale że ten sukces nie tylko przekuwacie na wyraźny wymiar ekonomiczny, ale też dajecie taki przykład, czym w praktyce jest społeczna odpowiedzialność biznesu. Angażujecie się w akcje społeczne, charytatywne, pomagacie tym, którzy tego potrzebują, ale też w taki bardzo zorganizowany i precyzyjny sposób promujecie pszczelarstwo, zrównoważony rozwój, ochronę pszczół, co jest dziś niezwykle istotne”.

Podczas wydarzenia można było odsłuchać wielu interesujących wykładów. Pierwszy z nich przedstawił dr Piotr Semkiw na temat „Rynku miodu w Polsce oraz sytuacji ekonomicznej pszczelarzy”. Prelegent zwrócił uwagę, że „jeżeli nie będzie pszczelarzy, to nie będzie pszczół” oraz na to, że w ostatnich dwudziestu latach pszczelarstwo w Polsce dokonało „skoku cywilizacyjnego” – obecnie mamy wiele pięknych pasiek, pracowni pszczelarskich, zmieniła się także promocja miodu i produktów pszczelich. Piotr Semkiw poinformował również, że obecnie spożycie miodu w Polsce wynosi ok. 0,7 kg/osobę, a nie 1,1 kg jak się powszechnie mówi w ostatnim czasie (wyliczenia te polegają na bilansie handlu zagranicznego i produkcji krajowej). Tymczasem każde 0,1 kg/osobę więcej oznacza prawie 4 tys. ton nadpodaży tego produktu, a „zawyżenie spożycia miodu w kraju stanowi wyłącznie argument dla zwiększenia wolumenu importu, co destabilizuje rynek”. Prelegent wspominał również o spadku cen miodów i popytu na ten produkt. Miód zalega w magazynach pszczelarzy, natomiast koszty utrzymania pasiek rosną, co powoduje, że obecnie są oni w trudnej sytuacji ekonomicznej. Doktor Semkiw podał również, że w przestrzeni medialnej krążą nieprawdziwe informacje o przepszczelonym terytorium kraju, spadającej produkcji oraz nasilonych chorobach rodzin pszczelich (argumentem przeciwko temu mają być mniejsze straty rodzin pszczelich po zimowli), co skutkuje spadającą podażą miodu, a to stanowi uzasadnienie dla importu. Należy zatem walczyć z fake newsami i nieuczciwą konkurencją, podkreślając ważność krajowego pszczelarstwa. Potrzebny jest również silny system identyfikowania łańcucha dostaw oraz wykrywania przypadków fałszerstwa. Pszczelarze również powinni dbać o wysoką jakość swojego produktu i promować go lokalnie. Mówca wspomniał również o przypadkach oszustw wśród pszczelarzy – kiedy mamy do czynienia np. z oferowaniem kilkunastu odmian miodów (często nawet „egzotycznych”) przez jedną małą pasiekę – a przecież pożytki nakładają się na siebie, pracy jest bardzo dużo, aby pozyskać miody odmianowe itp. Zapewnienie tak bardzo różnorodnego asortymentu jest niemożliwe i oprócz oferowania miodów spoza tej konkretnej pasieki, taki sprzedawca również źle oznacza jego odmianowość.

Do tej tematyki nawiązał kolejny prelegent, czyli dr Dariusz Teper. Tematem jego wystąpienia były „Miody odmianowe w Polsce kontra wadliwe rozporządzenia”. Mówca przestawił podział miodów oraz sposoby określania ich odmianowości: nektarowe patoki sprawdza się podczas analizy pyłkowej, a wymagania zależne są od specyfiki poszczególnych gatunków miodów, natomiast w przypadku spadziowych i nektarowo-spadziowych – ich określeniu służy badanie przewodności elektrycznej właściwej. Ważną informacją jest to, że celem analizy palinologicznej miodu jest oszacowanie procentowego udziału nektaru pochodzącego z poszczególnych gatunków roślin na podstawie procentowej zawartości pyłku tych roślin w osadzie miodowym. Istnieją odmiany miodów, które mają niskie zaprószenie pyłkiem (np. lipowy, akacjowy) oraz takie, które mają to zaprószenie wysokie (np. rzepakowy). Ponadto są różnice w nektarowaniu zależne od warunków atmosferycznych, glebowych itp. – dlatego należy podchodzić indywidualnie do różnych odmian miodów. Podczas analizowania odmianowości patoki można natrafić na szereg różnych problemów, np. wtórne zaprószenie nektaru z pierzgi (np. miód gryczany zaprószony pyłkiem rzepaku wg przepisów powinien być oznaczony jako rzepakowy, bo udział tego pyłku jest w przewadze) lub brak wyraźnych wskazań dotyczących miodów nektarowo-spadziowych, jakie parametry taki miód powinien mieć. Należy pamiętać, że ocena organoleptyczna miodu jest najważniejsza dla konsumenta – jeśli jest on przyzwyczajony do smaku danej odmiany miodu, może nawet uznać nasz miód (o potwierdzonej odmianowości) za niezgodny z tym, co widnieje na etykiecie (np. miód faceliowy jest mylony z akacjowym). Według prelegenta ważne jest, aby zacząć mocniej promować miody wielokwiatowe, bo takich pszczelarze pozyskują najwięcej, a przecież każdy z nich może być unikalny (nie ma dwóch takich samych miodów). Doktor Dariusz Teper mówił, że gdyby traktować dosłownie i z pełną powagą zapis z Rozporządzenia MRiRW z dnia 14 stycznia 2009 r. w sprawie metod analiz związanych z dokonywaniem oceny miodu, który brzmi: „Oznaczanie polega na określeniu procentowego udziału pyłku poszczególnych gatunków roślin w miodzie. Na tej podstawie określa się odmianę miodu nektarowego nazwą tej rośliny, której procentowa zawartość pyłku w miodzie występuje w znacznej przewadze”, to nie mielibyśmy miodów wielokwiatowych w ogóle (bo przecież zawsze któregoś pyłku jest najwięcej). Dwudziestoprocentowa zawartość pyłku lipy oznacza pięćdziesięcioprocentową zawartość nektaru pochodzącego z kwiatów tej rośliny. A co w przypadku, jeśli w takim miodzie oznaczono dodatkowo 30 proc. zawartość pyłku facelii? Wtedy pyłek facelii jest w przewadze i mimo że nektar lipy dominuje, to według przepisów jest faceliowy (sic!). Stanowi to także kłopot dla instytucji kontrolnych. Na zmiany na poziomie ministerialnym wciąż czekamy – mimo wielokrotnych interwencji od wielu lat. Jak powiedział wykładowca – opór prawodawcy w tej kwestii jest niezrozumiały.

Kolejny wykład, przeprowadzony przez dra Tomasza Kiljanka pt. „Wpływ środowiska na jakość produktów pszczelich” dotyczył zużycia pestycydów i ich wpływu na pszczoły miodne. Sprzedaż środków ochrony roślin w Polsce rośnie, a wśród nich najczęściej sprzedawane są herbicydy. Prelegent podkreślił, że nie tylko rolnicy stosują pestycydy, lecz także pszczelarze (do zwalczania warrozy). Warto zwrócić uwagę na rok 2019, kiedy ogólna sprzedaż insektycydów była na najwyższym poziomie (przedstawiono dane od 2014 r.) – miało to związek z decyzją polityczną dotyczącą wycofania chloropiryfosu i dimetoatu. Rok 2019 to także apogeum, jeśli chodzi o liczbę zatruć pszczół. Po wyczerpaniu zapasów chloropiryfosu i dimetoatu dochodziło znacznie rzadziej do wytruć pszczół miodnych. W miejsce tych środków zaproponowano mniej toksyczne insektycydy np. systemiczny acetamipryd. Jednak z punktu widzenia produktów pszczelich to nie jest dobre rozwiązanie, ponieważ ten środek przedostaje się do nektaru (a rolnicy nie mają wyboru, przez ograniczenia muszą stosować to, co zostało dopuszczone). Tutaj przechodzimy do kolejnego tematu poruszonego przez wykładowcę: pozostałości pestycydów w produktach pszczelich. Limity zostały ustalone tylko dla miodu (a mamy przecież inne produkty pszczele). Należy monitorować regulacje prawne, jakie się pojawiają w tym kontekście, ponieważ normy w nich wskazane mogą nie być adekwatne do rzeczywistości (pszczół nie można zamknąć, aby były mniej narażone na pestycydy ze środowiska, np. te, które może zawierać pyłek). Kolejną kwestią, o której wspomniał doktor Kiljanek to limity, które pozostają w regulacjach prawnych, mimo że poszczególne środki ochrony roślin zostały wycofane – to pozostawia otwartą furtkę dla importerów miodu (normy handlowe). To wyniki badań naukowych powinny być podstawą do ustalania limitów i branża ma na to wpływ, a jako przykład naukowiec podał branżę wędliniarską, gdzie dla wędlin tradycyjnie wędzonych zgodzono się na odstępstwo (inaczej nie spełniałyby ustalonych limitów).

Następna prelegentka, prof. Aneta Strachecka, jak nikt inny potrafiła skupić na sobie uwagę słuchaczy. Wykład pt. „Nauka dla praktyki” okazał się bardzo praktyczny w swym wymiarze. Pani profesor wyjaśniła, dlaczego rozwiązania różnych trudniejszych naukowych problemów (a przy tym i praktycznych) nie pojawiają się od razu. Niektóre kwestie wymagają czasu – 20 lat i więcej. Dziś jednak naukowcy pracują pod presją, muszą się skupiać na pracach, których wyniki można szybko opublikować (do tego koniecznie po angielsku, bo taki jest przykaz z Ministerstwa), a tych publikacji naukowych musi być 20-30 rocznie. Jak powiedziała prof. „Dzisiaj Maria Skłodowska-Curie nie otrzymałaby Nobla”, bo musiałaby spełniać te wszystkie warunki stawiane naukowcom i nie miałaby czasu na tak wnikliwe badania, jakich się podejmowała. To, co najbardziej zainteresowało pszczelarzy, to informacje o ośrodkach naukowych, które prowadzą badania w zakresie pszczelarstwa w Polsce oraz o laboratoriach, w których można wykonać analizy. Prelegentka zwróciła również uwagę na prawidłowe przesyłanie próbek pszczół do badań (na stronach internetowych laboratoriów znajdują się dokładne instrukcje). Co ważne – informacje te różnią się w zależności od tego, czy pszczoły są żywe, czy martwe. Istotne jest również poinformowanie danego ośrodka badawczego o tym, że planujecie wysłać do nich próbki (naukowcy również chodzą na urlopy). Odnośnie do potrzeb pszczelarzy, to prof. wspominała, że mimo iż wcześniej deklarowali (i deklarują nadal) potrzebę badań pszczół, to kiedy ogłosiła, że w ramach programu badawczego można przesyłać próbki do badań zupełnie za darmo, to spotkało się z małym zainteresowaniem.

Kolejny wykład poprowadził Ralph Büchler pt. „Biotechniczne środki kontroli warrozy”. Wykładowca zwrócił uwagę, że odporność pszczół zależy od tego, jak je hodujemy, a ich zdolność do przetrwania jest wynikiem równowagi między adaptacją genetyczną, czynnikami środowiskowymi i odżywianiem a sposobem hodowli pszczół. Na to wszystko nakłada się problem warrozy i wirusów. W ciągu dekady rozwinęły się populacje odporne na warrozę – było to skutkiem w pewnym sensie doboru naturalnego. W naturze pszczoły dostosowują się i nabywają odporności na warrozę. Proces ten zależy także od hodowli. Istotne jest, ile czerwiu jest zakażone – Jeśli jest to 1-5%, to w tym momencie rodziny mogą to łatwo kompensować. Ale na dłuższą metę (10% i więcej czerwiu zakażonego), to może być duży problem. Wczesną wiosną roztocze potrafią podwoić swoją liczebność w zaledwie 3–4 tygodnie (mamy do czynienia z wykładniczym rozwojem zakażenia czerwiu). Dlatego rekomendujemy, aby ochronić rodziny pszczele jak najszybciej po miodobraniu. W tym celu możemy wykorzystać różne środki, np. kwas mrówkowy, który jest najpopularniejszy (możemy nawet ograniczyć Varroa do poziomu zerowego). W ten sposób łatwiej będzie utrzymać zdrowe rodziny pszczele już na wiosnę. Kluczowe jest również identyfikowanie słabych punktów, aby nie spóźnić się, np. zwalczać Varroa kwasem mrówkowym (istotne są warunki atmosferyczne). W tym kontekście warto np. pamiętać, że kwas mrówkowy zwalcza Varroa, ale nie wirusy! (a te namnażają się równolegle). Trzeba też pamiętać, że stosowanie kwasów jest szkodliwe dla pszczół. Szukaliśmy alternatywnego rozwiązania. Zwróciliśmy się ku naturze. Rozwój warrozy wpływa na to, jak tworzy się kłąb pszczeli. W normalnych warunkach w okolicach maja-czerwca mielibyśmy do czynienia ze spadkiem populacji pszczół, a tym samym i Varroa (rojenie się pszczół). Ograniczyliśmy jednak tę możliwość przez zabiegi przeciwrójkowe. Rozwiązaniem jest letnie przerywanie czerwienia. Następnie autor przedstawił kilka metod, jak tego dokonać. Po szczegóły odsyłamy do polskiego wydania książki autora wystąpienia pt. „Letnie przerywanie czerwienia matki w walce z chorobami pszczół”. W przypadku tych metod można ograniczyć stosowanie środków chemicznych w pasiekach i sprawdzają się one również – wbrew wielu opiniom – w większych gospodarstwach.

Kolejny punkt programu to dialog partnerski, do którego zaproszono prof. Anetę Strachecką, dr. Ewę Waś, dra Ralpha Büchlera oraz prof. Krzysztofa Olszewskiego. W tym bloku tematycznym poruszono temat jakości wosku i węzy. W latach 80. i 90. tolerowano (a nawet zalecano) niewielkie dodatki różnego rodzaju związków (1–3%). Uważano, że to pszczołom nie szkodzi. Dziś mamy do czynienia z poważnym problemem z jakością wosku pszczelego. Dr Ewa Waś zaprezentowała wyniki badań wosku z ostatnich 4 lat, a wnioski, jakie można z nich wyciągnąć, to „im więcej badamy, tym więcej wykrywamy” (ale stopień zafałszowania utrzymuje się na tym samym poziomie). Profesor Olszewski dodał, że z badań wynika, iż już 5 proc. dodatek stearyny powoduje 70 proc. śmiertelność pszczół. Prof. Aneta Strachecka dodała, że dawniej myślano, że to wina matki pszczelej, że czerw jest rozstrzelony, natomiast przyczyna leży w złej jakości wosku. Dodatek stearyny powoduje, że gruczoły pszczół nie są zdolne do wytwarzania mleczka pszczelego, a tym samym karmicielki nie mogą wykarmić larw. Dodatkowo zwrócono uwagę na to, że w wosku pszczelim również może się kumulować amitraza – również dlatego metody biotechniczne zwalczania warrozy są tak potrzebne.

Na koniec konferencji – jak wisienka na torcie – przewidziano panel dyskusyjny pt. „Podnoszenie świadomości pszczelarzy oraz konsumentów miodów i produktów pszczelich w oparciu o nowe wyzwania” prowadzony przez Urszulę Podrazę. W dyskusji udział wzięli: dr Peter Kozmus, prof. Jerzy Wilde, entomolog, pszczelarz, wykładowca UWM w Olsztynie, Jakub Teofil Wilk, pszczelarz, założyciel Miodosytni Warmińskiej, Jarosław Kuba, prezes Stowarzyszenia LDG „Krzemienny Krąg” oraz Barbara Łysoń, prezes Fundacji Apikultura. Peter Kozmus przybliżył audytorium przykład Słowenii, jakie działania w jego kraju podejmowano sukcesywnie od 2007 r., aby wypromować miód. Wysiłek się opłacił – obecnie spożycie miodu wynosi ok. 2 kg/osobę. Profesor Jerzy Wilde wspomniał, że problemem jest miód importowany, a nie jakość polskiego miodu. Jakub Wilk uznał, że największym wyzwaniem jest opłacalność ekonomiczna powiązana z różnymi warunkami. Według niego warto też miód przetwarzać, np. jako miody pitne, chałwy itp. Jarosław Kuba wspominał, jakie działania promocyjne podejmował w swojej dotychczasowej działalności oraz przybliżył projekt powstawania pszczelarskiej wioski tematycznej z ogrodem miododajnym, bazą naukową itp. (łączącej cele społeczne i biznesowe). Na pytanie, co jest największym wyzwaniem dla branży, Barbara Łysoń odpowiedziała, że według niej jest to „powrót do wartości, którymi się kierujemy […] to jest uczciwość i odpowiedzialność” i wykracza ono nawet szerzej, poza branżę pszczelarską, np. dotyczy mediów. Pszczelarze, firmy, producenci sprzętu, producenci węzy, nauka, kierując się tymi wartościami, będą popełniać mniej błędów. Dyskutanci zgodnie stwierdzili, że pszczelarze muszą wziąć sprawę w swoje ręce i że potrzebna jest akcja promująca polski miód oraz inne działania oddolne wspierające branżę, a wspólne działania przyniosą korzyści.

Na koniec nie zabrakło podziękowań wszystkim przybyłym gościom, prelegentom oraz osobom, które przyczyniły się do zorganizowania konferencji. Jak powiedział Tomasz Łysoń podczas zamknięcia: „Za nami spora dawka wiedzy i informacji, mamy przed sobą bardzo dużo wyzwań. Zbudowaliśmy sobie świadomość tego, jak te wyzwania są szeroko rozłożone. Na pewno celem jest, abyśmy te wyzwania, jedno po drugim zamieniali w rozwiązania. Abyśmy się za rok spotkali i sporo z tych wyzwań już nie było, żebyśmy na nie znaleźli skuteczne rozwiązanie”.

Produkt dodany do twojej listy produktów
Produkt dodany do porównania.