Prof. dr hab. Mariusz Gagoś – kierownik Katedry Biologii Komórki na Wydziale Biologii i Biotechnologii UMCS w Lublinie, twórca wynalazków o zasięgu międzynarodowym (zgłoszeń patentowych i przyznanych patentów). Zainteresowania naukowe prof. Mariusza Gagosia związane są głównie z zastosowaniem metod spektroskopii molekularnej w badaniach organizacji molekularnej związków biologicznie czynnych w modelowych układach o znaczeniu biologicznym. Dorobek naukowy prof. M. Gagosia to ponad 120 publikacji naukowych i popularnonaukowych, spośród których ponad 90 zostało opublikowanych w języku angielskim na tzw. liście filadelfijskiej. Indeks H=19, liczba cytowań ponad 1000. Redakcja: Panie Profesorze, od 2012 roku z powodzeniem rozwija Pan pasję i zainteresowania pszczelarskie, rozwiązując istotne problemy współczesnego pszczelarstwa zgodnie z zasadą „od pomysłu do realizacji”. W jaki sposób fizyk interdyscyplinarnie łączący swoje zainteresowania z biologią i chemią, badający różne związki chemiczne, ich wzajemne oddziaływania zainteresował się pszczelarstwem? Na początku, tak jak każdy z nas, przeszedłem drogę szkolnej edukacji. W szkole średniej miałem szczęście, że trafiłem na mojego nauczyciela fizyki, który był bardzo wymagający, lecz jednocześnie potrafił wspaniale opowiadać o prawach przyrody. Mój nauczyciel fizyki nauczył mnie korzystania z wyobraźni do tego stopnia, że zadania, a w następnym etapie rozwoju – problemy naukowe zacząłem rozwiązywać w pamięci, nawet bez sporządzania notatek. Oczywiście jako kierunek studiów wybrałem fizykę na UMCS w Lublinie. Na kolejnym etapie rozwoju zawodowego również spotkałem wyjątkowego nauczyciela – pana prof. dr. hab. Wiesława Gruszeckiego (kierownika Katedry Biofizyki w Instytucie Fizyki UMCS), który rozpalił we mnie tlące się pasje naukowe „do białości”. Pod kierunkiem pana profesora rozwijałem badania związków bioaktywnych w modelowych błonach lipidowych. Ten temat stanowi pogranicze fizyki, chemii i biologii, z rozwiniętą spektroskopią molekularną i fizykochemią powierzchni. Wszedłem w tajemniczy świat molekuł i do dziś próbuję zrozumieć sekrety ich aktywności. Dla mnie nauka jest jak wędrówka po najwyższych górach świata – zdobycie kolejnego szczytu jest ważne, ale najważniejsza jest sama wspinaczka. W życiu mogłem robić sto innych rzeczy. Nigdy nie myślałem, że zostanę naukowcem. Dodam w tym miejscu, że doktorat z fizyki, specjalność: biofizyka, uzyskałem na UMCS w Lublinie, habilitację uzyskałem także z fizyki – atomowej i molekularnej w Instytucie Fizyki na UMK w Toruniu. Natomiast profesurę otrzymałem z nauk biologicznych na Wydziale Biologii i Biotechnologii UMCS. To wszystko zajęło mi zaledwie czternaście lat. W międzyczasie wyjeżdżałem na liczne zagraniczne stypendia naukowe. Dotychczas wypromowałem pięcioro doktorów, tworząc dwie grupy badawcze: jedną na UP w Lublinie, a drugą na UMCS. Z moimi współpracownikami potrafimy godzinami rozmawiać o problemach naukowych. Ja wchodzę w ten świat oczyma wyobraźni. Tak jak powiedział Albert Einstein: „Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona”. Moje zainteresowania naukowe są związane z bioaktywnymi molekułami, czyli cząsteczkami, które mają pozytywny wpływ na nasz organizm. Na przykład leczą grzybicę, nowotwory czy choroby układu krążenia. Staramy się zrozumieć, jak te małe cząsteczki o rozmiarach miliardowych części metra oddziałują na rzeczywiste układy biologiczne. Na początku tworzymy sztuczne układy modelowe, żeby zrozumieć podstawowe mechanizmy ich aktywności. Potem te układy bardziej komplikujemy, wstawiając coraz więcej składników obecnych w komórce. Staramy się zrozumieć, jak aktywne cząsteczki oddziałują na komórki naszego organizmu. Czy wpływają one na zmiany przejść fazowych w lipidach, czy też w inny sposób działają na siebie wzajemnie, tworząc tak zwane agregaty molekularne. Jest to dosyć ważne z punktu widzenia poznania molekularnych mechanizmów ich aktywności. Mamy trochę sukcesów na tym polu oraz wiele publikacji naukowych w czasopismach o zasięgu światowym. Inni naukowcy z całego świata cytują nasze prace, co oznacza, że są ich zdaniem ważne. To jest naprawdę miłe. Z Pana CV wynika, że po ukończeniu studiów pracował Pan również w szpitalu? Tak. Gdy skończyłem studia – fizykę, to rozpocząłem pracę w szpitalu, w Pracowni Medycyny Nuklearnej (Szpital Wojewódzki w Lublinie). Okazuje się, że fizycy są bardzo potrzebni także w szpitalu. Tam prawie codziennie badałem ludzi chorych na nowotwory i inne bardzo poważne choroby, a ta praca wywarła na mnie ogromny wpływ – na fizyka, który dotychczas nie spotkał się z tak ogromnym ludzkim cierpieniem. Pomyślałem sobie wtedy: „Jakby było fajnie zrobić coś dobrego dla tych ludzi, żeby tak nie cierpieli”. I tak zacząłem pracować na Uczelni (to także niesamowita historia zupełnie na inną opowieść), poszukując bioaktywnych molekuł, które pomagałyby ludziom. Z perspektywy czasu myślę, że był to dobry wybór. Praca w szpitalu, praca na UP, praca na UMCS i pszczelarstwo… Temat pszczół w moim życiu zaczął się spontanicznie. Wszystko dzięki zaangażowaniu polskich pszczelarzy, wolności wyrażania poglądów i demokracji. Gdyby nie marsz pszczelarzy w obronie pszczół (kwiecień 2012) oraz związane z tym utrudnienia komunikacyjne w Warszawie, pewnie byśmy dziś nie rozmawiali. Polscy pszczelarze protestowali przeciw chemizacji rolnictwa. Zainteresowałem się tym problemem tylko dlatego, że pamiętałem mojego pradziadka, z którym jako chłopiec chodziłem do pasieki. Powróciły wspomnienia, a ja zacząłem czytać na temat problemu wymierania pszczół. Początkowo, przez kilka miesięcy 2012 roku rozwijała się idea, myśl. W stosunkowo krótkim czasie przeprowadziłem pierwsze obserwacje naukowe mające na celu potwierdzenie skuteczności idei wynalazczej mającej na celu rzeczywistą ochronę pszczół przed skutkami stosowania środków ochrony roślin. Szczęśliwie, z rekomendacji jednego z przyjaciół – profesora historii na UMCS w Lublinie trafiłem do członka Stowarzyszenia Pszczelarzy Polskich „Polanka”, a następnie do samego Stowarzyszenia. Nie tylko badania naukowe, lecz również testy, obserwacje terenowe potwierdziły skuteczność działania preparatu, który osobiście nazwałem Vitaeapis®. Ta trudna łacińska nazwa oddaje prawdziwą głębię znaczenia tego preparatu i oznacza dosłownie „Życie pszczół”, czyli ich ochronę przed negatywnymi skutkami stosowania pestycydów, naturalną ochronę przed nosemozą, grzybicami, naturalne wzmocnienie siły rodziny pszczelej w zwalczaniu patogenów. W preparacie Vitaeapis® wykorzystane zostało dobroczynne działanie naturalnych składników chmielu zwyczajnego, mianowicie flawonoidów chmielowych, które stanowią swego rodzaju „tarczę antyoksydacyjną” i jednocześnie powodują aktywację naturalnych mechanizmów obronnych pszczół. Vitaeapis® przywraca pszczołom właściwy instynkt higieniczny i intensyfikuje zdolność samooczyszczania pszczół – fizycznego usuwania przez pszczoły wszelkich nieczystości poza ul. A wiemy, że czysta od patogenów rodzina pszczela oznacza ograniczenie występowania chorób, co w konsekwencji, jak zaobserwowano to podczas badań, wpływa na intensywność czerwienia matki, a dalej na wzrost siły rodziny pszczelej oraz lepsze przezimowanie. W konsekwencji rodzina pszczela osiąga wysoką produktywność. Udział w badaniach spowodował, że ja także jestem pszczelarzem, oczywiście w ujęciu hobbystycznym. Badania nad preparatem Vitaeapis ® trwały dosyć długo. W 2019 roku pojawiła się na rynku pszczelarskim kompozycja Vitaeapis® Premium o znacznie mocniejszym i rozszerzonym działaniu niż dotychczasowy Vitaeapis ® na 10 rodzin pszczelich. Na czym polega różnica pomiędzy Vitaeapis ® a Vitaeapis® Premium? Vitaeapis® to preparat, którego głównym celem jest ochrona układu nerwowego pszczół przed działaniem neonikotynoidów. W konsekwencji jego zastosowania uzyskujemy ochronę – pszczoły są odporne na zatrucia na pożytkach oraz wewnątrz ula (synergizm neonikotynoidów zawartych w pyłkach i pierzdze oraz akarycydów). Wzrastają także zachowania higieniczne i wszystkie konsekwencje tego zjawiska wspomniane powyżej. Wywożąc pszczoły na taki pożytek jak malina, uświadomiłem sobie, że plantatorzy w procesie chemizacji używają neonikotynoidów, fungicydów, herbicydów oraz nawozów podawanych dolistnie. Jednakże najgorsze jest to, że wielokrotnie używane są one w mieszaninie – opryskiwane podczas jednego wspólnego zabiegu. Jak się okazuje, jest wiele najnowszych publikacji naukowych o negatywnym wpływie mieszanin ww. substancji na pszczoły. Dlatego wprowadziliśmy Vitaeapis ® Premium, który zawiera znacznie więcej flawonoidów – w tym również nowych związków aktywnych, które synergistycznie potęgują aktywność preparatu – ponownie wyprzedzamy chemizację. Obserwacje przeprowadzone w tym roku na pożytku, jakim są maliny, dowodzą, że Vitaeapis® Premium jest wysoce skutecznym produktem w ochronie pszczół przed zatruciami i chorobami. Ponadto jak się okazało, stosowanie Vitaeapis® Premium szczególnie przed zimowlą niesamowicie korzystnie wpływa na przezimowanie i wiosenną kondycję rodzin pszczelich. Na wiosnę pszczelarze nie odnotowują objawów Nosema spp., a rodziny są bardzo silne. Niezwykle interesujący jest fakt zwiększenia się higieniczności rodzin pszczelich po zastosowaniu preparatu. Znane są przypadki fizycznego wyrzucania z ula grzybicy wapiennej, nosemozy, a nawet motylicy. Osobiście ciekaw jestem czy pszczoły usunęłyby zainfekowany czerw patogenami zgnilca amerykańskiego. A być może nie dopuściłyby do rozwoju choroby. Należałoby to sprawdzić. Prawdopodobnie również w opracowaniu produktów dla ludzi wykorzystał Pan dobroczynne działanie flawonoidów chmielowych? Tak, rzeczywiście, wysoce skuteczne działanie flawonoidów chmielowych wykorzystałem również do opracowania wyrobu medycznego Hemorella – maści na hemoroidy przy dolegliwościach związanych z chorobą hemoroidalną. W tym miejscu dodam, że recepturę opracowałem wiele lat temu dla siebie. Hemoroidy to wstydliwy problem, często wynikający ze stylu życia, siedzącego trybu pracy itp. Ta choroba dotyka wiele osób i mi również nie była obca. Stopień jej zaawansowania spowodował, że przetestowałam wiele dostępnych środków i metod, niestety bez powodzenia w dłuższym czasie. Ratunkiem okazała się maść, którą opracowałem dla siebie, wykorzystując w jej składzie flawonoidy chmielowe. Wyrób medyczny Hemorella aktualnie jest dostępny na zamówienie w sklepach zielarsko-medycznych oraz w aptekach lub u producenta. Jestem dumny, że stworzyłem produkt, który skutecznie pomógł już wielu osobom zmagającym się z problemem dolegliwości hemoroidalnych i że ten wyrób medyczny stanowi odpowiedź na zapotrzebowanie we współczesnej cywilizacji, bo jak wspomniałem, hemoroidy to również choroba powiązana ze współczesnym stylem życia. Odpowiedzią na zapotrzebowanie środowiska, w tym przypadku konkretnie środowiska pszczelarskiego, jest kolejny Pana wynalazek – urządzenie do badania jakości wosku pszczelego. Tak, jednak w tym przypadku twórców wynalazku jest trzech. W ich imieniu wyrażam nadzieję, że „woskomat” będzie potrzebny i że również zostanie wdrożony do zastosowania w praktyce. W ramach badań prowadzonych na UMCS zająłem się tematem jakości wosku pszczelego. Zespół naukowy, któremu przewodzę, wykonuje badania wpływu stearyny i parafiny oraz innych substancji na rozwój rodziny pszczelej. Zespół opracował urządzenie, które roboczo zostało nazwane: „woskomat”. Jest to przenośne urządzenie, które umożliwia szybką (kilkuminutową) analizę zanieczyszczeń wosku innymi dodatkami. Aktualnie woskomat jest w fazie produkcji urządzenia demonstracyjnego, wkrótce zostanie zaprezentowany publicznie. Abstrahując od powyższej tematyki, nadal pracuję nad innymi nowymi produktami dla branży pszczelarskiej, ale również medycznej i kosmetycznej, starając się, aby wszystkie produkty stanowiły odpowiedź na aktualne problemy i wyzwania współczesnych czasów.